Rosja bezdyskusyjnie jest światową potęgą jeśli chodzi zasoby, wydobycie i eksport surowców energetycznych. Ale ta sytuacja jest tylko z pozoru komfortowa. Państwo jest bowiem jednocześnie mocno uzależnione od dochodów ze sprzedaży za granicę ropy, gazu i węgla.
Rosja ma największe potwierdzone zasoby gazu na świecie, dostęp do drugich co do wielkości złóż węgla kamiennego, a pod względem zasobów ropy zajmuje ósme miejsce. Szacunkowo na terytorium Rosji znajduje się 32 proc. znanych rezerw gazu ziemnego, 12 proc. ropy naftowej, 10 proc. węgla oraz 8 proc. złóż uranu.
Tradycyjnie dla władz Rosji najważniejszy jest eksport gazu. Od tego surowca uzależnionych jest szereg innych państw, a Moskwa wielokrotnie używała gazu jako narzędzia nacisku politycznego. Czasem zresztą z opłakanym skutkiem, jak chociażby w przypadku kryzysu gazowego z 2009 r. Jednym z jego efektów było przyspieszenie integracji rynku gazu w UE, który w zmienionym kształcie znacznie lepiej opiera się szantażowi jednemu z dostawców.
Jednak gaz ma dalej olbrzymie znaczenie polityczne, stąd jego eksport gazociągami jest przez państwo kontrolowany za pośrednictwem koncernu Gazprom. Nie dość, że odpowiada on za 94 proc. produkcji gazu, to ma monopol na jego eksport gazociągami. Inne firmy mogą co najwyżej sprzedawać LNG, co też się dzieje, choć na niewielką skalę w porównaniu z działaniami Gazpromu. Rosjanie nieco przespali rewolucję globalnego handlu LNG i teraz usiłują nadrabiać zaległości. W porównaniu na największymi producentami skroplonego gazu ich udział w tym sektorze jest jednak marginalny.
Naftowy gigant
Rosja jest również drugim na świecie (po Arabii Saudyjskiej) producentem ropy naftowej i jednocześnie największym graczem spoza kartelu OPEC. Co więcej, przez rosyjskie terytorium transportowane jest większość ropy wydobywanej w Kazachstanie. Eksport ropy ma dla Rosji mniejsze znaczenie polityczne niż gazu, stąd na tym rynku, mimo, że największym graczem jest państwowa Rosnieft’, to działa też cały szereg formalnie prywatnych podmiotów.
Sumarycznie eksport ropy i gazu stanowił 36 proc. całego dochodu budżetu federalnego w 2016 roku[1]. Biorąc pod uwagę także węgiel, to Rosja produkuje 14 proc. światowych paliw kopalnych.
Gigant subsydiów
Rosja jest nie tylko wielkim producentem surowców energetycznych, ale też wielkim ich konsumentem. Przyczynia się do tego z jednej strony dość surowy klimat, a z drugiej – niewielka efektywność energetyczna. Przemysł jest wyjątkowo energochłonny, a większość budynków słabo ocieplona. W efekcie wszystkie sektory pożerają olbrzymie ilości energii, a jej koszty byłyby nie do udźwignięcia bez masowego subsydiowania, przede wszystkim gazu, energii elektrycznej i ogrzewania. Subsydia pochłaniają dziesiątki miliardów dolarów rocznie, bez dochodów z eksportu państwa nie byłoby na nie stać.
Sektor energii elektrycznej
Rosja jest zarówno jednym z największych producentów jak i konsumentów energii elektrycznej. System energetyczny Rosji podzielony jest na siedem regionów – Północny Zachód, Południe, Wołga Środkowa, Ural, Syberia oraz Daleki Wschód. Przy czym sieć dalekowschodnia jest pofragmentowany oraz słabo połączony z innymi systemami, podobnie system syberyjski. Pozostałe są dobrze połączone zarówno ze sobą nawzajem, jak i z krajami ościennymi[2]. Większość źródeł węglowych i gazowych zostało sprywatyzowanych. W rękach państwa pozostają elektrownie atomowe i wielka hydroenergetyka.
Niemal połowa energii elektrycznej powstaje z gazu, węgiel, woda i atom mają po prawie 20 proc. udziału. Nie licząc hydroenergetyki, źródła odnawialne stanowią margines wytwarzania, co nie znaczy, że Rosjanie nie chcą ich rozwijać. Władze przeprowadziły już szereg wzorowanych na zachodnich aukcji, mających wyłonić źródła, które dostaną państwowe wsparcie. Ciekawostką jest fakt, że jądrowy państwowy koncern Rosatom ma ambicje stać się znaczącym graczem w energetyce wiatrowej. Filia Rosatomu buduje farmy wiatrowe, a technologii dostarczają Holendrzy z Lagerwey, z którą to firmą Rosatom ma umowę o partnerstwie. W rosyjskich dyskusjach o przyszłości energetyki pojawiały się już głosy, sugerujące, że wiatraki to dla Rosatomu znacznie bardziej perspektywiczny interes niż budowa za granicą elektrowni jądrowych. No chyba, że w grę wchodzi polityka, jak w przypadku elektrowni na Białorusi czy w Turcji.
Znaczenie atomu w rosyjskiej strategii energetycznej ma jednak rosnąć kosztem węgla i częściowo gazu. Do 2050 roku kraj ma uzyskiwać od 45 do 50 proc. elektryczności z elektrowni jądrowych. Rosjanie inwestują w różne nowe technologie, jak chociażby w elektrownię pływającą, zabudowaną na słynnej już barce Akademik Łomonosow[3]. Budują też reaktory IV generacji na szybkich neutronach.
Rosyjski węgiel
Obecnie Rosja zużywa około 45 proc. wydobywanego węgla. Reszta trafia na eksport, w tym także do Polski. Mimo, że węgiel miejscami jest intensywnie wykorzystywany, np. w niektórych regionach Syberii, to nigdzie nie stanowi paliwa dominującego. A być może przeczuwając coraz szybszą dekarbonizację energetyki u wielu tradycyjnych odbiorców, bardziej koncentrują się na węglu koksującym, niezbędnym w metalurgii. Do 2020 roku planują podwoić eksport tego surowca.
[1] https://www.eia.gov/beta/international/analysis.php?iso=RUS
[2] https://www.eia.gov/beta/international/analysis.php?iso=RUS
[3] http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/56,114881,23356592,mala-lodka-towarzyszy-nuklearnemu-titanikowi-nie-bez-powodu.html