17.06.2021

Nowelizacja ustawy uderza w OZE i MŚP

2. czerwca 2021 r. w Rządowe Centrum Legislacji opublikowało projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo energetyczne i ustawy o odnawialnych źródłach energii. Przedstawiciele branży fotowoltaicznej krytykują zapisy nowej ustawy i wskazują na ich negatywne konsekwencje dla prosumentów, w tym dla przedsiębiorców z sektora MŚP. Ci w 2020 roku chętnie inwestowali w mikroinstalacje fotowoltaiczne.

Redakcja Trendy w Energetyce rozmawia z Piotrem Kisielem, członkiem zarządu, dyrektorem zarządzającym Manitu Solar oraz przedstawicielem Stowarzyszenia Branży Fotowoltaicznej Polska PV na temat proponowanych zmian i ich negatywnego wpływu na rozwój sektora oraz na transformację energetyczną małych i średnich przedsiębiorstw. Stowarzyszenie skierowało do rządu apel i wnioskuje o rozwiązania wspierające prosumentów.

Treść apelu: http://polskapv.pl/stanowisko-sbf-polska-pv-w-sprawie-nowelizacji-ustawy-prawo-energetyczne-i-ustawy-o-odnawialnych-zrodlach-energii/

 

Skąd zmiany w ustawie – Prawo energetyczne i ustawy o odnawialnych źródłach energii?

Nowelizacja tej ustawy to implementacja dyrektywy unijnej dotyczącej jednolitego wewnętrznego rynku energii elektrycznej. Wynika z niej wprost, że z dniem 31 grudnia 2023 roku w całej Unii Europejskiej muszą zniknąć systemy wsparcia, które m.in. funkcjonują w Polsce, czyli również opusty.

 

W czym zatem tkwi problem?

Polski rząd zdecydował się wprowadzić zmiany szybciej niż wynika to z dyrektywy, a mianowicie z dniem 1 stycznia 2022.  Daje branży i przedsiębiorcom 2 lata mniej na dostosowanie się do nowej rzeczywistości.

Dla polskiego rynku fotowoltaicznego wprowadzanie zmian tak szybko jest bardzo niekorzystne – zarówno dla prosumentów, jak i dla całego sektora.

 

Na czym polegają zmiany?

Zmiany obejmują mikroinstalacje, a to duży i ważny dla MŚP segment rynku. Zgodnie z danymi Stowarzyszenia Polska PV w 2020 roku w Polsce zainstalowano 321 407 takich instalacji, których moc nie przekracza 50 kWh. Przedsiębiorcy, którzy zdecydowali się na takie inwestycje korzystają z opustów.

Jeśli ustawa wejdzie w życie w proponowanym kształcie, to od 1 stycznia 2022 roku, prosumenci nie będą mieli możliwości oddawania nadwyżki do sieci elektroenergetycznej i odbierania części tej energii magazynowanej z sieci na obecnych zasadach. Oddaną do sieci nadwyżkę będą mogli odkupić po cenie średniej z poprzedniego kwartału ogłoszonej przez Prezesa URE. To jest niekorzystne i niesprawiedliwe.

Proponowane przez rząd zmiany wydłużą o kilka lat zwrot z tego typu inwestycji z obecnych 6 – 7 lat  do 11 – 12 lat. Zamiast zachęcać przedsiębiorców do przechodzenia na odnawialne źródła energii, nowelizacja wyhamowuje rynek.

 

Czym jest podyktowane szybkie tempo wprowadzania tych zmian?

Niezależnie od tego czym podyktowane są te szybkie zmiany – czy to wydolnością sieci energetycznych czy argumentami biznesowymi innych grup interesu działających na rynku energetycznym – naszym zdaniem są to działania krótkowzroczne i wbrew przyjętemu kierunkowi rozwoju rynku energii, który powinien promować odnawialne źródła energii i rozproszoną generację.

 

Jakie będą konsekwencje, jeśli ustawa wejdzie w życie w proponowanym kształcie?

Naszym zdaniem tak szybkie wdrożenie dyrektywy doprowadzi długoterminowo do znaczącego zmniejszenia tempa przyrostu liczby nowych mikroinstalacji fotowoltaicznych w Polsce.

Uderzy też w miejsca pracy w sektorze. Warto zaznaczyć, że w 2020 roku rynek fotowoltaiki osiągnął w Polsce wartość 10 miliardów złotych (dane Stowarzyszenia Polska PV). To są dziesiątki tysięcy miejsc pracy. Na fali wzrostu, przedsiębiorcy działający na tym rynku, poczynili pokaźne inwestycje zakładając dalszy rozwój sektora. I nagle dostają informację, że za pół roku nastąpią daleko idące zmiany, które uderzą w ich biznes.

Krótkoterminowo ta zmiana doprowadzi do skokowego wzrostu zainwestowania instalacjami, tak aby załapać się na obecnie funkcjonujący system. Ci, którzy zdążą z mikroinstalacją do końca roku (patrz: licznik musi być wymieniony na dwukierunkowy przez operatora systemu dystrybucyjnego), będą mogli przez 15 lat korzystać z obecnego systemu opustow. Wbrew pozorom duży wzrost popytu to nie jest dobre zjawisko, bo oznacza nieuchronny wzrost cen.

Obawiamy się też, że ta sytuacja może doprowadzić do pojawienia się na rynku firm, które bez doświadczenia i wiedzy eksperckiej będą chciały wykorzystać nagły boom. To niebezpieczna sytuacja, która może uderzyć w wiarygodność naszego sektora.

 

Czy nie ma rozwiązań, które zniwelują negatywne skutki zmiany, np. magazyny energii?

Ten temat jest przedmiotem analiz Stowarzyszenia Polska PV. Wydaje się, że w świetle obecnie proponowanych zapisów, akumulatory się nie sprawdzą. Nadwyżki energii mamy w okresach ciepłych – mniej więcej od marca do września. Problem pojawia się w miesiącach jesienno-zimowych, kiedy nie jesteśmy w stanie tego akumulatora naładować i znowu korzystamy z energii z sieci. Poza tym akumulatory są drogie – przekraczają o 100% koszt samej instalacji fotowoltaicznej.

Jeśli pojawią się dotacje przynajmniej na poziomie 50%, a rządzący zapowiadają takie działania, to wtedy korzystanie z magazynów energii będzie miało uzasadnienie ekonomiczne. Technologiczne niekoniecznie – dzisiejsze akumulatory są w stanie zmagazynować zapas energii na jeden, dwa dni.

 

A jak to wygląda w innych krajach?

W Niemczech od roku akumulatory rozwijają się bardzo dynamicznie – mniej więcej w takim tempie, jak u nas fotowoltaika w 2020 roku. Wynika to z trzech rzeczy. U naszych sąsiadów średnia cena energii wynosi 31 eurocenta za kWh (u nas dla porównania to ok. 35 groszy). Rząd niemiecki oferuje bardzo duże dotacje na akumulatory, rzędu 40 – 50 %. Prosumenci nie mogą oddawać do sieci więcej niż 60% wyprodukowanej energii z fotowoltaiki. Więc jeśli nie mogą oddać do sieci więcej niż 60 %, to wolą resztę energii magazynować w akumulatorach, na które mają dotacje.

Niemcom nie opłaca się oddawać energii do sieci, a potem jej odkupować. Tam ustawodawstwo stymuluje autokonsumpcję. Czy u nas to pójdzie w tym samym kierunku? Zakładam, że tak.

Opusty to jest najprostszy system, które nie wymaga za dużego zaangażowania ani po stronie prosumenta, ani operatora systemu dystrybucyjnego. Proste rozwiązania są najlepsze – takie, które nie generują nadmiernych obciążeń administracyjnych po żadnej ze stron.

Nowe rozwiązanie wydaje się bardzo skomplikowane.

 

Stowarzyszanie Polska PV wystosowało apel do rządu w sprawie proponowanych zmian. Jakie są główne postulaty?

Po pierwsze wprowadźmy zmiany zgodnie z harmonogramem wynikającym z dyrektywy.

Po drugie chcemy, aby zagwarantować prosumentom w nowym systemie możliwość sprzedaży energii w cenie sprawiedliwej, uwzględniającej realną wartość tej energii biorąc pod uwagę moment w ciągu dnia jej generacji z instalacji źródeł odnawialnych źródło, jakim jest fotowoltaika.

Na rynku energii cena jest różna w zależności od godziny, w której jest generowana i w której jest zapotrzebowanie.  W przypadku fotowoltaiki jest tak, że największa generacja jest również w momencie szczytu zapotrzebowania. To oznacza, że w momencie produkcji energii z fotowoltaiki, jej cena na rynku konkurencyjnym jest najwyższa. Nie jest sprawiedliwe, żeby ją odsprzedawać po cenie ok. 255 zł, kiedy jej cena rynkowa w szczycie zapotrzebowania letniego może wynosić nawet 600 – 700 zł. Dążymy do tego, aby cena odkupu energii była adekwatna do momentu jej generacji i ceny jaka obowiązuje.

 

Jak na rynku kursu walut – rozliczamy się po aktualnym kursie?

Dokładnie tak. A już takie minimum, o które postulujemy, to żeby prosument odsprzedawał do swojego dostawcy energię po takiej cenie po jakiej ją od niego kupuje, czyli rozliczał energię oddaną do pobranej w stosunku 1 do 1. To jest po prostu sprawiedliwe.

 

Czy takie rozwiązania są stosowane w innych krajach?

Dobrym przykładem są Węgry – kraj 3 razy mniejszy od Polski, a dużo bardziej zaawansowany pod kątem fotowoltaiki. Oni implementację dyrektywy mają już za sobą. Nowe przepisy obowiązują na Węgrzech od  1 czerwca tego roku, ale oni zastosowali maksymalnie długi okres przejściowy, czyli do 31 grudnia 2023.

Ponadto dali prosumentom wybór. Mogą oni wybrać jedną z dwóch opcji: jednorazową dopłatę na instalację i przejście na tzw. net billing – rozliczenie energii oddanej do pobranej w stosunku 1 do 1, albo rezygnację z dotacji i pozostanie w net-meteringu. To jest fajne rozwiązanie, które pokazuje proaktywne podejście do prosumentów.

Węgrzy wiedzą, że rynek jest rozpędzony, więc nie chcą zamykać drogi do jego dalszego rozwoju. Dają przestrzeń, aby firmy się przestawiły na nowy system i miały czas, aby powiedzieć swoim klientom o nadchodzącej zmianie.

To fajny przykład jak można to dobrze zrobić również w Polsce.