Biznes pokochał blockchain. Co prawda mało kto dokładnie orientuje się, co to określenie oznacza, ale ogłoszenie przez jakąś giełdową spółkę, że zamierza używać blockchain zazwyczaj oznacza wzrost kursu akcji. Nic dziwnego, że blockchain zainteresował szeroko pojęty sektor energii.
Blockchain to rodzaj rozproszonej bazy danych, jak sama nazwa wskazuje, składającej się z łańcucha bloków. Generalna zasada jest taka, że zawartość bloku po dołączeniu do łańcucha nie daje się modyfikować. Baza nieustannie tworzy nowe bloki, zawierająca jakieś dane, a rozproszone komputery użytkowników nieustannie weryfikują zawartość bloku, poszukując unikalnego klucza, opisującego zawartość. Ta działalność zwana jest kopaniem (mining), a wynagradzana jest kryptowalutą, np. słynnym bitcoinem.
Charakterystyczną cechą blockchain jest możliwość zawierania przez użytkowników bazy transakcji między sobą (peer-to-peer) bez żadnych pośredników. Wszystkie takie transakcje są potem zamykane w bloku, który stanowi dowód ich zawarcia. Jednocześnie blockchain jest publicznym i jawnym rejestrem, do którego dostęp może uzyskać każdy użytkownik[1].
Blockchain jest o tyle rewolucyjną technologią, że nie potrzebuje centralnego miejsca zawierania transakcji (giełdy, banku, platformy handlu). To sama technologia, a nie nadzorca gwarantuje prawidłowość procesu.
Decentralizacja energetyki a blockchain
Od lat w świecie energetyki krążą przewidywania, że przyszły system energetyczny będzie w coraz większym stopniu decentralizowany. Zamiast wielkich elektrowni będzie się składał z coraz większej liczby rozproszonych, niewielkich źródeł różnego typu, aż po domowe instalacje fotowoltaiczne. Zdecentralizowany sposób zawierania transakcji blockchainu wydaje się naturalnym uzupełnieniem rozpraszania generacji. W dużym uproszczeniu właściciel najmniejszego nawet źródła będzie w stanie sprzedać w każdej chwili, na ustalonych warunkach energię komukolwiek w dwustronnej transakcji, a odbiorca – kupić, to co mu się najbardziej opłaca od tego, od którego chce. To tylko teoria, ponieważ swoboda produkcji i handlu będzie musiała być ograniczana fizycznymi parametrami systemu elektroenergetycznego. Tym niemniej perspektywa jest interesująca, a pierwsze kroki zostały już poczynione.
Perspektywy
W USA powstały już lokalne inicjatywy. Na przykład Clean Energy Blockchain Network, działający na Northwestern University kojarzy chwilową produkcję energii w panelach fotowoltaicznych z aktualnym zapotrzebowaniem ładowarek do samochodów elektrycznych. Inne próby również dotyczą kojarzenia i handlu energią między lokalnymi wytwórcami i konsumentami.
Według raportu firmy doradczej PwC, z punktu widzenia dostawców energii podstawowe korzyści z blockchainu to m.in. zwiększenie przejrzystości łańcucha transakcji energią od jej wytworzenia do zużycia oraz zmniejszenie kosztów działalności i kontroli dzięki dostępnym publicznie i niemożliwym do sfałszowania danym.
Bariery
Podstawowe ograniczenia wiążą się z wydajnością technologii. Blockchain wymaga olbrzymich ilości obliczeń, a liczba transakcji, możliwych do przeprowadzenia w danym czasie jest stosunkowo niewielka. Zwłaszcza w porównaniu z elektronicznymi platformami handlu, gdzie zawiera się setki i tysiące transakcji więcej.
Inne ograniczenie ma charakter regulacyjny. Różne państwa prezentują różne podejścia do kryptowalut, od akceptacji po zamiar opodatkowania transakcji z ich udziałem. Energetyka to sektor strategiczny i mało które państwo pozwoli sobie na rezygnację z kontroli pewnych procesów. Tymczasem blockchain i kryptowaluty z założenia pozostają poza centralnie sprawowaną kontrolą i nadzorem. Wyzwaniem jest więc opracowanie takich regulacji, które z jednej strony pozwolą państwom co najmniej ustalić reguły gry, a z drugiej strony nie zabiją potencjalnych korzyści dla wszystkich producentów i konsumentów energii.
[1] https://pl.wikipedia.org/wiki/Blockchain