11.10.2018

Brexit w energetyce – zagadka i ryzyko

Jak po Brexicie będzie wyglądał brytyjski rynek energii? Odpowiedzi na to pytanie na razie nie ma, co dla brytyjskich dostawców energii oznacza poważne ryzyko biznesowe. Oferując umowy, które będą obowiązywać już po opuszczeniu przez Wielką Brytanię UE, w zasadzie nie wiedzą, w jakich warunkach przyjdzie im wtedy działać.

Zgodnie z decyzjami brytyjskiego regulatora energetyki Ofgem czterech największych dostawców energii w Wielkiej Brytanii – EDF, RWE, Scottish Power oraz SSE – musi ustalić cenę dla odbiorców na sezon 2020/2021. Problem polega na tym, że prognozowanie cen energii na ten okres przypomina przysłowiowe wróżenie fusów.

Warunki wyjścia Wielkiej Brytanii nie zostały jeszcze wynegocjowane i nie wiadomo czy w ogóle będą. Jeden z możliwych scenariuszy zakłada zdecydowane odcięcie się z koniecznością renegocjacji wszystkich traktatów i obszarów do tej pory regulowanych przez prawo unijne. Oznaczałoby to także odcięcie Wielkiej Brytanii od wspólnego rynku energii oraz zniknięcie unijnych regulacji dotyczących emisji gazów cieplarnianych.

A to oznacza, że firmy energetyczne nie mają wiarygodnych możliwości prognozowania cen energii czy kosztów emisji CO2. Szczególnym wyzwaniem jest prognozowanie cen paliw – węgla i gazu. Obecnie 40,2 proc. brytyjskiej energii uzyskiwane jest z gazu, a niecałe 9 proc. ze węgla[1].

Kolejnym wyzwaniem jest wysoki stopień integracji rynku energii w Unii Europejskiej, szczególnie jeśli chodzi o hurtowy handel transgraniczny. Wielka Brytania ma połączenia podmorskimi kablami z Francją, Holandią oraz Irlandią i intensywnie je wykorzystuje, a wolumeny handlowe sięgają nawet kilkudziesięciu TWh rocznie.

Co więcej, w planach są kolejne interkonektory o mocy przesyłowej  K rzędu 12 gigawatów[2]. Wielka Brytania przez lata była atrakcyjnym rynkiem  dla kontynentalnych wytwórców, bo ceny na Wyspach generalnie były wyższe. Brak regulacji handlowych może oznaczać ograniczenie importu co przełoży się na wzrost brytyjskich cen energii.

Paradoksem całej sytuacji jest fakt, że to właśnie Wielka Brytania przez lata aktywnie uczestniczyła w kształtowaniu wspólnego rynku energii. Brytyjski model był i jest znacznie bardziej rozdrobniony i zliberalizowany niż dominujący na kontynencie. Wiele liberalizujących rynek regulacji to właście efekt brytyjskich wpływów i starań w Brukseli.

 

[1]     https://en.wikipedia.org/wiki/Energy_in_the_United_Kingdom

[2]     https://www.ft.com/content/049c11e6-9bf0-11e8-9702-5946bae86e6d