29.10.2018

Potop elektronicznych odpadów burzy sielski obraz Tajlandii

W ciągu kilku zaledwie miesięcy Tajlandia, kraj kojarzony z rajskimi widokami zalana została falą elektronicznych śmieci. Rozmiary zjawiska nie są nawet dokładnie znane, ale przyczyna jest oczywista – to zakaz sprowadzenia elektrośmieci wprowadzony przez Chiny.

Chińskie embargo nie zahamowało oczywiście powszechnego procederu eksportu śmieci z krajów wysokorozwiniętych do Azji. Szacuje się, że w samej Unii Europejskiej powstaje rocznie 50 mln ton odpadów elektronicznych, których znaczna część jest po prostu wysyłana w odległe rejony świata. Śmieci, zamiast do Chin zaczęły trafiać więc do pobliskich krajów, w tym i do powszechnie uważanej za turystyczny raj Tajlandii.

Pierwsze kontrole przeprowadzone przez władze Tajlandii, głównie w prowincji Samut Prakan na południe od Bangkoku wykazały nieznaną do tej pory skalę importu odpadów. Natrafiono dosłownie na góry starych drukarek, telewizorów, komputerów i innego sprzętu elektronicznego. Etykiety i inne dokumenty potwierdzały, że elektroodpady trafiły na wysypiska głównie z zagranicy[1].

Tajlandia posiada wyjątkowo liberalne przepisy dotyczące przyjmowania śmieci. Władze na razie zdają się nie zauważać skali problemu  i bagatelizują go, utrzymując, że lokalnej ludności nic nie powinno niepokoić. Sprzeciwy społeczne stopniowo jednak narastają. Sytuacja budzi o tyle większe sprzeciwy, że największe ilości odpadów trafiły w okolice, w których na setkach farm prowadzi się hodowlę krewetek.  Presja na władze rośnie wraz z obawami o zatrucie środowiska i wzrostem zagrożenia dla krewetkowego biznesu.

[1] https://www.theguardian.com/world/2018/jun/28/deluge-of-electronic-waste-turning-thailand-into-worlds-rubbish-dump