21.01.2021

Taksonomia kluczem do nowych inwestycji

TAKSONOMIA KLUCZEM DO NOWYCH INWESTYCJI

Redakcja Trendów w Energetyce rozmawia z adwokatem doktorem Radosławem Maruszkinem, ekspertem z zakresu prawa Unii Europejskiej, prawa ochrony środowiska i prawa energetycznego.

 

Co to jest taksonomia? Co o niej powinni wiedzieć przedsiębiorcy?

Taksonomia to nowe przepisy UE, które mają określić czy dane inwestycje są ekologiczne czy nie.

 

W jakim celu UE przyjęła takie przepisy?

Na całym świcie korporacje i państwa dostrzegły jak ważnym zagadnieniem jest ochrona klimatu i środowiska. UE zdecydowała się podjąć kroki w tym kierunku. Nie było jasności jak takie działania miałyby wyglądać. Niektórzy uważali, że powinny być wdrożone szczegółowe przepisy; inni, że branże dobrowolnie powinny działać na rzecz zmniejszenia emisji, ponieważ i tak konsumenci wymuszą te pożądane zmiany; jeszcze inni sugerowali połączenie obu tych koncepcji. UE uznała, że trzeba przyjąć wiele szczegółowych przepisów, aby ograniczyć emisje. Te przepisy wchodziły sukcesywnie od mniej więcej 2005 r. , ale większość z nich miała jedną wadę. Większość przepisów odnosiła się do podmiotów emitujących zanieczyszczenia. Np. Mamy elektrownię, która spala węgiel i z komina unosi się czarny dym. Taki podmiot jest objęty systemem ETS (system handlu uprawnieniami do emisji węgla) i za każdą tonę wyemitowanego CO2 musi płacić.

Wszystkie wcześniejsze przepisy UE miały wadę, ponieważ skupiały się jedynie na emisjach, czyli na źródłach zanieczyszczeń.

 

Dlaczego to wada?

Bo w bardzo wielu przypadkach to nie elektrownia decyduje o tym czy powstaną zanieczyszczenia. W bardzo wielu przypadkach decydują o tym podmioty dysponujące ogromnym kapitałem – fundusze inwestycyjne, spółki. One mogą podjąć decyzję czy wydać pieniądze na elektrownię z określoną stopą zwrotu czy zainwestować w OZE. Część podmiotów, zwłaszcza dużych inwestorów z zagranicy – np. z Niemiec, Skandynawii czy Francji nie chce już inwestować w elektrownie węglowe, nawet jeśli zapewniają wyższy zwrot z inwestycji. Kierują się inną logiką – że zarabianie pieniędzy to nie wszystko, chcemy je zarabiać w określony sposób. Tak jak nie pozwalamy na niewolniczą pracę, nawet kosztem tego, że kupimy droższe półprodukty, tak samo nie zezwalamy na inwestycje zanieczyszczające środowisko i klimat, nawet jeśli są bardziej rentowne. Choć akurat w praktyce często się okazuje, że stopa zwrotu z inwestycji w OZE jest wyższa.

Pojawia się kolejny problem. Wyobraźmy sobie, że jest bank, który chce wydać 1 mld euro na coś ekologicznego. A co to znaczy, że coś jest ekologiczne? Wraz z modą na ekologię, wiele  podmiotów zaczęło wszystko co robią nazywać ekologicznym. To zjawisko żargonowo nazwano „green washing”.

Firma oświadczała, że ich inwestycja jest ekologiczna. Poświadczała to określona organizacja, która wystawia określone certyfikaty. Mówiąc delikatnie te instytucje często skupiały się na wystawieniu certyfikatu, a nie na rzetelnym przeanalizowaniu czy dana inwestycje faktycznie jest ekologiczna.

Z tego powodu UE podjęła szereg działań, aby zmienić tę sytuację. Uznała, że trzeba przekierować przepływy finansowe z inwestycji nie ekologicznych na ekologiczne. Cała taksonomia – formalnie akt prawny nazywa się rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady 2020/852 w sprawie ustanowienia ram ułatwiających zrównoważone inwestycje, w którym zawarte są omawiane przepisy –  odpowiada na jedno pytanie: co jest ekologiczną inwestycją i w konsekwencji nakłada określone obowiązki na podmiot, który ma lub chce mieć ekologiczną inwestycję.

Dzięki temu  inwestorzy będą mogli podjąć decyzję czy chcą zainwestować w daną inwestycję. Poza inwestycjami oczywistymi ekologicznie pojawiają się często wątpliwości. Np. czy farma wiatrowa jest ekologiczną inwestycją? Większość z nas odpowie tak. A co jeśli zabija miliony ptaków bo jest wybudowana w korytarzu ekologicznym? A co, jeśli budujemy bardzo duże tamy wodne na rzekach typu Nil, które generują energię bez emisji zanieczyszczeń, ale mogą pozbawić jakiś kraj wody pitnej i zabić faunę.

Upraszczając taksonomia wprowadza wymogi dla inwestycji ekologicznych. Na początku trzeba ustalić co się robi i podjąć decyzję czy chce się prowadzić zrównoważoną środowiskowo inwestycję. Jest to, zgodnie z definicją, inwestycja, z której finansuje się minimum jedną działalność kwalifikującą się jako zrównoważoną na podstawie taksonomii. Przepisy szczegółowo to określają. Mówią klasyfikacji działalności jako zrównoważonej środowiskowo oraz o wymogu dotyczące przejrzystości.

 

Kiedy inwestycja może być zakwalifikowana jako zrównoważona?

Są wyróżnione cztery cechy takiej inwestycji:

– wnosi istotny wkład w realizację co najmniej jednego z celów ekologicznych

– nie wyrządza poważnych szkód dla żadnego z celów ekologicznych (casus tamy na Nilu)

– jest prowadzona zgodnie z minimalnymi gwarancjami

– spełnia techniczne kryteria kwalifikacji

 

Kiedy przedsiębiorca planuje kolejne inwestycje, jak może sprawdzić czy jego nowy projekt jest ekologiczny? Czy korzysta z porady prawnika, banku?  

Taksonomia będzie źródłem odniesienia i do niej będą odsyłać inne przepisy. Przyjmijmy, że ten przedsiębiorca na swoją inwestycję potrzebuje 50 mln złotych. Najprawdopodobniej będzie chciał zaciągnąć kredyt na rynku krajowym. Będzie go zatem interesowało jak tanio pożyczyć kapitał. Rynek idzie w takim kierunku, aby kredyty ekologiczne były niżej oprocentowane. Zatem nasz przedsiębiorca będzie wybierał czy chce realizować inwestycję ekologiczną i pozyskać tani kapitał, czy inwestycję nie ekologiczną, na którą oprocentowanie będzie wyższe. 1 – 2% różnicy może decydować czy budować nową fabrykę czy nie.

 

A jak wygląda kwestia przy większych pożyczkach, np. miliard złotych?

Za chwilę może się okazać, że duzi pożyczkodawcy np. z Francji czy Niemiec w ogóle odmówią przyznania kredytu na inwestycję niezgodną z taksonomią. A więc może się okazać, że przedsiębiorcy nie będą mogli pożyczyć nawet drogiego kapitału.

Wiele dużych banków jest zmuszanych przez swoich akcjonariuszy, aby przestrzegali taksonomii. Mówią do zarządów takich instytucji finansowych „nie macie prowadzić banku, który zarabia najwięcej pieniędzy; macie prowadzić bank w sposób, który zarabia pieniądze i chroni klimat”. Tu pada pytanie „a jak chronić klimat”. Stosuj się do taksonomii.

 

Jakie konkretne cele przyświecają taksonomii?

Tych celów jest 6 plus 1. Są to łagodzenie zmian klimaty (czyli emitujmy mniej CO2, żeby zmiany klimatyczne postępowały wolniej); adaptacja do zmian klimatu (np. z powodu zmian klimatu mamy mniej wody pitnej, więc budujmy retencję i nowe ujęcia wody pitnej); zrównoważone wykorzystanie i ochrona zasobów wodnych i morskich; przejście na gospodarkę obiegu zamkniętego (czyli produkujmy mniej odpadów); zapobieganie zanieczyszczeniom i ich kontrola; ochrona i odbudowa bioróżnorodności ekosystemów  oraz działalność wspomagająca.

 

A czym jest wspominania przez Pana działalność wspomagająca?

Działalność wspomagająca nie chroni środowiska, ale dzięki niej pozostałe cele są spełniane. To bardzo szeroka kategoria. Coraz więcej pracowników korporacji chce pracować w firmach, które prowadzą działania ekologiczne. Chcą wiedzieć, że jeśli ich firma buduje nową fabrykę, to ta będzie minimalnie oddziaływała na klimat. Dzięki temu, że zostały przyjęte przepisy o taksonomii, to nawet taki przedsiębiorca, który nie musi pożyczać kapitału na rozwój, bo ma środki własne, będzie wiedział jak prowadzić biznes ekologicznie.

 

Czyli przedsiębiorcy mogą dzięki taksonomii samodzielnie oceniać czy planowana przez nich inwestycja jest ekologiczna?

Tak, choć jest to pewne uproszczenie. Firmy zapewne będą korzystały z adwokatów i doradców technicznych. Ja moim klientom najczęściej tak doradzam i mówię, żeby nie pytać adwokata o kwestie techniczne, ani doradcy technicznego o kwestie prawne.

 

Już sobie powiedzieliśmy, że taksonomia będzie miała przełożenie na możliwość pozyskania kapitału. A jaki to będzie miało wpływ na ubezpieczenia inwestycji?

W dużym skrócie taksonomia obejmuje produkty finansowe, a więc również produkty ubezpieczeniowe. Obserwujemy, że duże międzynarodowe towarzystwa ubezpieczeniowe już odmawiają ubezpieczania inwestycji niezgodnych z taksonomią. Mówią ubezpieczymy to, jeśli to spełnia wymogi taksonomii.

 

A jaki wpływ będzie miała taksonomia na raportowanie przez spółki giełdowe, które już dziś w ramach raportów niefinansowych publikują informację o strategii na rzecz klimatu?

Prognozuję taki trend, że taksonomia będzie miała duży wpływ na raportowanie, że raportowanie będzie prowadzone na podstawie taksonomii. Kiedy to zacznie obowiązać biznesowo? Myślę, że w 2022. Choć zakładam, że wiele firm nie będzie czekało do ostatniej chwili, żeby się dostosować i już wcześniej zacznie ten proces. To będzie duży proces, jak przy wdrażaniu RODO.

 

Spodziewamy się boomu inwestycyjnego w zakresie OZE ze względu na nową perspektywę środków unijnych?

Zdecydowanie tak. UE ogłosiła taki program polityczny „Europejski Zielony Ład”. Taksonomia formalnie nie jest zawarta w tym Ładzie, ale w praktyce jest. Teraz w ramach Europejskiego Zielonego Ładu zostanie przyjętych kilkadziesiąt aktów prawnych. Takich, które dotyczą przedsiębiorców będzie mniej więcej 10 – 15. Bardzo będą zaostrzone wymogi środowiskowe. To prowadzi do podwyższenia kosztów funkcjonowania nie ekologicznych źródeł. Wraz z rozwojem technologii, szczególnie fotowoltaiki, przedsiębiorcy już widzą, że jeśli zainwestują w  OZE, np. mikro generacje na dachach czy tzw. PPA (bezpośrednia umowa zakup energii elektrycznej nie z sieci tylko od producenta OZE) czy rozwiązania zwiększające efektywność energetyczną, to po prostu będzie taniej.

Jeśli chcemy konkurować z innymi przedsiębiorcami, w tym z przedsiębiorcami z innych krajów musimy brać pod uwagę cenę energii w tzw. obrocie. To są realne kwestie. Wielu klientów mówi wprost „inwestujemy w OZE, bo tak jest taniej”. W Polsce energia do sieci jest głównie generowana przez emisyjne źródła, czyli węgiel. A kiedy wejdą przepisy w ramach Europejskiego Zielonego Ładu będzie drożej. Np. podwyższenie kosztu emisji CO2, tj. tzw. EUA. Teraz jest to mniej więcej 30 euro za tonę, a kiedy zostanie podwyższone do 50 czy 60 euro, co jest bardzo realne, to jest to kilkadziesiąt czy kilkaset złotych na 1 megawatogodzinie. Jeżeli wejdą kolejne przepisy, np. zaostrzenie dyrektywy IED, czyli zaostrzenie pozwoleń zintegrowanych. Oznacza to, że elektrownie znowu będą musiały instalować nową technologią i będą musiały to sobie jakoś zbilansować. Jeśli zaraz pojawią się jeszcze inne obowiązki, np. obowiązek informowania o śladzie CO2. W praktyce np. producent opon samochodowych, będzie musiał informować na produkcie ile CO2 wyemitował przy produkcji opon.

UE będzie zachęcać przepisami, najpierw sektor publiczny, potem najprawdopodobniej prywatny, aby kupowali tylko ekologiczne produkty z niskim śladem węglowym. W konsekwencji urząd miasta kupi takie opony, przy założeniu, że przy ich produkcji wyemitowano minimalną ilość CO2, np. 500 g CO2. Jak policzyć to ile CO2 zostało wyemitowane? To już inne zagadnienie, ale prawdopodobnie trzeba będzie uwzględniać emisyjność sieci – do ilości emisji CO2 wyemitowanych przez producenta opon, będzie trzeba doliczyć ile CO2 wyemitowała położona o 200 km dalej elektrownia, która wprowadziła prąd do sieci. Wielu producentów stanie przed trudnym wyborem. Jeśli nasz produkt wytworzony w Polsce jest wysokoemisyjny, to jest zagrożenie, że klienci nie będą chcieli kupować naszych produktów, szczególnie w krajach świadomych klimatycznie.

 

Zatem jest wiele powodów, dla których przedsiębiorcy powinni zacząć interesować się OZE.

Tak. I będą to robić ponieważ to oznacza pozyskiwanie tańszej energii. Chcą być ekologiczni. Bez tego być może nie będą mogli sprzedawać swoich produktów, albo będą je musieli sprzedawać z niższą marżą lub zejść z niektórych rynków.  Ekologia zaczyna się opłacać.